Viola Brzezińska | NASZA GWIAZDA

Ćwierć wieku temu wyśpiewała „Karolinkę”


Nie każdemu artyście w tym kraju piosenki piszą Jacek Cygan i Piotr Rubik, nie każdego z festiwalowej sceny w Opolu zapowiada sam Janusz Gajos. I nie każdy już w wieku niespełna dwudziestu lat staje „u stóp szklanych gór”, na szczycie których drzemią największe marzenia jego życia. Giżycczanka Violetta Brzezińska miała to szczęście i choć we wspinaczce na ów szczyt nie raz musiała zwolnić tempo, a czasem nawet zejść z trasy, by za chwilę na nią wrócić, dziś czuje się artystką spełnioną. Choć – jak sama z uśmiechem przyznaje – ma nadzieję, że najlepsze ciągle jeszcze przed nią. W czerwcu mija dwadzieścia pięć lat od spektakularnego zwycięstwa naszej reprezentantki w konkursie „Debiutów” na XXXII Krajowym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu.


  „Od przedszkola do Opola” – taką nazwę nosił niezwykle popularny program emitowany w telewizyjnej „Jedynce” przez dwanaście lat i tymi samymi słowami można w wielkim skrócie opisać pierwszy etap artystycznej drogi Violi Brzezińskiej (której w samej audycji nigdy – a szkoda! - nie mieliśmy okazji zobaczyć). To, że „z tej mąki będzie chleb”, przyszła triumfatorka opolskich „Debiutów” już od lat „szczenięcych” wszem wobec i każdemu z osobna komunikowała od świtu do nocy przy każdej sposobności. Legendą obrosły domowe „próby głosowe”, które sprawiły, że część sąsiadów rodziny Brzezińskich z czasem zaczęła powątpiewać w sens przysłowia o muzyce łagodzącej obyczaje. Nic zatem dziwnego, że wielu z nich z ogromnym – nazwijmy to – zrozumieniem przyklasnęło decyzji nastoletniej już Violi o wyjeździe do Warszawy, gdzie muzyczna kariera domorosłej wokalistki miała nabrać przyśpieszenia.


 


Zastąpiła Edytę


Stolica faktycznie okazała się dla Violi odskocznią. To właśnie tam nastolatka spotkała Elżbietę Zapendowską – jedną z najlepszych w kraju specjalistek od emisji głosu – która już po pierwszym przesłuchaniu zorientowała się, z jaką perełką ma do czynienia. „Pomogę ci” – obiecała Zapendowska i słowa dotrzymała, przez trzy lata udzielając Violi darmowych lekcji. Pani Elżbieta wskazała także swojej nowej podopiecznej znaną szkołę muzyczną przy ul. Bednarskiej jako idealne miejsce do rozwijania talentu. – Pamiętam, że było już po egzaminach – wspomina Viola Brzezińska. – Kupiłam więc kwiatek i poszłam na tę Bednarską z prośbą o ewentualne przesłuchanie mnie, spóźnialskiej. Dyrekcja szkoły wyraziła zgodę, zaśpiewałam, spodobałam się i zostałam przyjęta. Filigranowe dziewczę z Mazur okazało się nader pojętną uczennicą, a umiejętności Violi zostały szybko dostrzeżone i docenione. Młodziutka wokalistka dostała się do Teatru Dramatycznego i do słynnego musicalu „Metro” w gwiazdorskiej obsadzie (w spektaklu występowali m.in.: Edyta Górniak, Katarzyna Groniec, Robert Janowski, Dariusz Kordek i reżyser Janusz Józefowicz), który po raz pierwszy obejrzała i w którym zakochała się bezgranicznie jako siedemnastoletnia licealistka. – Namówiłam moją klasę z II LO do wyjazdu na „Metro”, a potem robiłam wszystko, żeby się tam dostać – uśmiecha się Viola. – Orga- nizowałam wycieczki autokarowe, sprzedawałam plakaty na giżyckim rynku. Ba, sprzedałam nawet swoje ulubione dżinsy! Wszystko po to, by mieć pieniądze na wyjazd i bilet i jeszcze raz zobaczyć ten niesamowity musical. Byłam niezwykle zdeterminowana, ale w końcu spełniłam swoje kolejne marzenie. W „Metrze” Viola Brzezińska początkowo nie pojawiała się na scenie, śpiewając jedynie z tzw. offu. Po odejściu Edyty Górniak giżycczanka wykonywała po niej przepiękną „Litanię”, można ją było również podziwiać w utworze „Chcę być Kopciuszkiem”.


 


Sukces w „Szansie”


O tym, ze wokalne diamenty rodzą się nie tylko w wielkich miastach, cała Polska przekonała się po brawurowym występie Violi w telewizyjnej „Szansie na Sukces”. To była dopiero druga edycja programu (pierwszą wygrała Justyna Steczkowska), bijącego rekordy oglądalności. W październiku 1994 roku giżycczanka pomyślnie przeszła casting w siedzibie Telewizji Polskiej przy ul. Woronicza 17 i została zakwalifikowana do odcinka, w którym uczestnicy mierzyli się z repertuarem trojga cenionych rodzimych wykonawców: Piotra Szczepanika, Haliny Frąckowiak i Alicji Majewskiej. – Szczerze mówiąc nie znałam zbyt dobrze piosenek, które wybrano do programu – przyznaje Viola. – Uczyłam się ich w sklepie muzycznym, ponieważ w domu nie miałam żadnego sprzętu, a internet w Polsce dopiero raczkował. Z zaproponowanych utworów najlepiej czułam się w przeboju Alicji Majewskiej „Jeszcze się tam żagiel bieli”, toteż bardzo się ucieszyłam, gdy prowadzący audycję Wojciech Mann wylosował mi właśnie ten kawałek. Pamiętam, że byłam bardzo skoncentrowana, chciałam wypaść jak najlepiej, ale też – oczywiście – wygrać. Po występie nie do końca jednak byłam z siebie zadowolona. Żadnych wątpliwości nie mieli za to jurorzy, a ciepły, serdeczny uśmiech i nieco dłuższe niż w przypadku pozostałych uczestników oklaski od Alicji Majewskiej zwiastowały szczęśliwe dla Violi zakończenie. Tak też się stało – dziewiętnastolatka została triumfatorką odcinka, uzyskując tym samym awans do wielkiego finału „Szansy”. – Po nagraniu spotkała mnie jeszcze jedna miła niespodzianka – opowiada Viola. – Pani Majewska zasponsorowała mi bowiem serię zabiegów kosmetycznych w zaprzyjaźnionym salonie. Przed programem w charakteryzatorni zauważyła bowiem, że miałam problem z cerą, z którym przed laty zmagała się także ona. Bardzo wzruszyła mnie tym gestem. Sukces w „Szansie” spowodował wzrost rozpoznawalności młodej piosenkarki. Violetta Brzezińska z rozrzewnieniem wspomina sytuację dzień po emisji programu, gdy dużo starsza kobieta chciała ustąpić jej miejsca w tramwaju. – Oczywiście nie skorzystałam – dodaje ze śmiechem nasza pio- senkarka.


 


„Wzorcowo rozmazana”


Finał drugiej edycji „Szansy” odbył się 6 maja 1995 roku w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki, a jego uczestnicy – zwycięzcy poszczególnych odcinków – śpiewali te same utwory, które zapewniły im wcześniejsze wygrane. Stawką było nie tylko „mistrzostwo sezonu”, ale także bilet do Opola – prosto na scenę prestiżowego Krajowego Festi- walu Polskiej Piosenki, a dokładniej: na czerwcowy koncert „Debiutów”. – Przygotowując się do występu nie miałam pojęcia o tym, że laureat pojedzie do Opola – mówi Viola. – Tradycyjnie skupiałam się nad tym, by zaprezentować się jak najlepiej. I tradycyjnie było „najlepiej”. W pożyczonej od reżyserującej „Szansę” Elżbiety Skrętkowskiej sukience z przypiętą do niej białą różą (na szczęście?) Viola po raz wtóry podbiła serca jurorów – gwiazd polskiej estrady. Ogłaszając wyniki prowadzący galę w „Kongresowej” Wojciech Mann zdradził, iż jedynym konkurentem giżycczanki był ekspresyjny Tomasz Stera, ale „zdecydowaną większością głosów” wygrała nasza reprezentantka. Do klasyki „Szansy” przeszły obrazki zarejestrowane tuż po ogłoszeniu werdyktu, kiedy prowadzący serdecznie przytula wzruszoną triumfatorkę, w swoim stylu subtelnie przy tym żartując m.in. na temat jej makijażu, „wzorcowo rozmazanego” przez łzy szczęścia.


Szczęśliwa Viola Brzezińska w objęciach Wojciecha Manna tuż po ogłoszeniu werdyktu jury po finale „Szansy na Sukces” w Sali Kongresowej

Wygrana w finale „Szansy” była kolejnym dużym krokiem Violi na drodze do celu, obranego przez nią dobrych kilkanaście lat wcześniej. Obiecującą wokalistką szybko zainteresowały się stacje telewizyjne, rozgłośnie radiowe i gazety. Niektórzy dziennikarze zaczęli w niej upatrywać – skądinąd słusznie – „czarnego konia” opolskiego festiwalu.


 


Opole u stóp Violetty


Podczas finału w „Kongresowej” Viola Brzezińska po raz pierwszy usłyszała utwór „U stóp szklanych gór” i to właśnie ten kawałek postanowiła zaśpiewać w stolicy polskiej piosenki. Przebój grupy Bajm zdecydowanie trudno jest zaliczyć do kategorii „lekkich, łatwych i przyjemnych”, za to świetnie sprawdza się on jako swoisty probierz umiejętności, różnicujący wokalistów na kompletnych i tych jeszcze nieukształtowanych. Już sam wybór trudnego utworu, a potem występ Violi w Opolu były świadectwami jej przynależności do tej pierwszej


Podczas opolskiego Festiwalu Viola zaśpiewała piosenkę „Bajmu” - na zdjęciu triumfatorka „Debiutów” w towarzystwie Beaty Kozidrak

grupy. Warto wspomnieć, iż ćwierć wieku temu po raz pierwszy w historii opolskiego Festiwalu o przyznaniu najlepszemu debiutantowi Nagrody im. Anny Jantar (potocznie zwanej „Karolinką”) nie decydowało jury, ale... widzowie w całej Polsce za pośrednictwem dziś już archaicznego systemu audiotele. I to właśnie oni uznali, że „Karolinka” powinna trafić do rąk Violi. W pokonanym polu nasza artystka zostawiła m.in. Agnieszkę Hekiert, którą od kilkunastu lat możemy oglądać w roli trenerki wokalnej w emitowanym na Polsacie popularnym show „Twoja twarz brzmi znajomo”. 25 czerwca 1995 roku późnym wieczorem w opolskim amfiteatrze rozległo się chóralne „Sto lat!” na cześć utalentowanej piosenkarki znad Niegocina, co – jak zauważył prowadzący koncert Artur Orzech – tego samego dnia spotkało wcześniej tylko Grzegorza Turnaua. „Violetta u stóp szklanych gór, Opole u stóp Violetty!” – pisał na pierwszej stronie lokalny giżycki tygodnik. Rok później Viola Brzezińska ponownie stanęła na opolskiej scenie. Tym razem zobaczyliśmy ją w koncercie „Premier”, podczas którego zaśpiewała piosenkę „Szarości me”, napisaną specjalnie dla niej przez Jacka Cygana i Piotra Rubika.


Spotkanie młodej wokalistki z ówczesnym Zarządem Miasta. Od pra- wej: Krzysztof Kossakowski, Wojciech Wawrzyniak, Marek Straczycki i Mirosław Drzażdżewski

 


VIOLA BRZEZIŃSKA – ŻYCIE PO „SZANSIE” I OPOLU


Sukcesy w „Szansie na sukces” i w Opolu zaowocowały przyznaniem Violi tytułu „Giżycczanki Roku 1995” i umieszczeniem jej na liście „100 Polek Roku” przez redakcję magazynu „Pani”. Po „Debiutach” artystka jeszcze przez sześć lat pracowała w stołecznym Teatrze Studio Buffo. Nagrywała soundtracki do filmów i reklam, a także bajki dla dzieci. Współpracowała i występowała ze znanymi artystami, zarówno polski- mi (m.in. Robertem Jansonem, Rodziną Pospieszalskich, Krzysztofem Krawczykiem, Krzesimirem Dębskim, Krzysztofem Kolbergerem czy zespołem „De Mono”), jak i zagranicznymi (np. z Chrisem de Burgh’iem). W roku 2002 wygrała casting do zespołu, ale natychmiast zrezygnowała, gdy okazało się, że chodzi o... „Ich Troje”. W dorobku Violi znajduje się ponad 30 płyt (m.in. z muzyką religijną), w tym 5 solowych. Wokalistka jest magistrem nauk o rodzinie, ma licencję pilota wycieczek zagranicznych, skończyła kurs języka włoskiego, posiada również certyfikat z języka angielskiego. Od dziesięciu lat regularnie koncertuje w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie (nie tylko dla Polonii), nie zapomina również o rodzinnym mieście, w którym wystąpiła m.in. podczas Koncertu Kolęd w 2018 roku.


Tekst: Bogusław Zawadzki Artykuł opublikowano w 46. numerze miesięcznika MOJE GIŻYCKO pod red. Bogusława Zawadzkiego  Foto: (1-3) archiwum prywatne Violi Brzezińskiej, 4 - archiwum UM Giżycko